Najlepsze i najgorsze straty Mateusza Krawieckiego
W Runmageddon startuje nieprzerwalnie od 2015 roku. Nigdy nie ukrywałem tego, że zakochałem się w tych eventach od samego początku. Rywalizacja sprawia mi niesamowitą radość. A możliwość rozwoju jest dla mnie bardzo ekscytująca. Można powiedzieć śmiało, że rozwijam się razem z organizatorem. Z każdym rokiem podnosimy poprzeczkę. Na swoim koncie mam prawie 90 startów, z czego prawie 60, które kończyłem na podium. Moim marzeniem i celem jest osiągniecie okrągłej 100! Runmageddon swój setny event obchodził w tym roku w Gdyni. Ja jeszcze chwilę sobie poczekam na setny start ;)
Z perspektywy tych kilku wspólnych lat, jest kilka biegów które na zawsze zostaną mi w pamięci. Kultowym miejscem na mapie biegów z przeszkodami jest Twierdza Modlin. Nidy wcześniej nie było mi dane odwiedzić tego pięknego miejsca. Gdyby nie Runmageddon, pewnie wcale bym tu nie trafił. To tu wygrałem tę słynną walkę z Eugene Sheretov o 2-gie miejsce na zimowym Hardcorze - przy 22 kilometrach i 2 h wysiłku różnica między nami wyniosła zaledwie 0,5 s! Każdemu polecam to miejsce.
Bardzo dużo uśmiechu na mojej twarzy pojawia się również gdy wspomnieniami sięgam do morderczych biegów Ultra. Na tym dystansie dwa razy byłem drugi. I na zawsze zapamiętam to, jak rok temu w Lesku zająłem 2-gie miejsce na Ultra, a dzień później z tym samym wynikiem zameldowałem się na dystansie Rekruta. Tracąc tylko 11 s do zwycięzcy. Przyznam szczerze, że dla organizmu to bardzo trudna sytuacja. By po takim wysiłku jak dystans ultra , na drugi dzień zebrać się by wystartować wręcz w sprinterskim dystansie 6 km. Najgorsza w tym wszystkim była rozgrzewka. To na niej powtarzałem sobie że to tylko maksymalnie 40 minut bólu i cierpienia, że musze wytrzymać. Udało się! Zrobiłem swoje! Zawodnicy, którzy startowali na Ultra, mówili po biegu, że szukają najkrótszej drogi by przemieścić się z sypialni do łazienki. A mi udało się stanąć podwójnie na podium! Te górskie biegi mają coś w sobie...
Osobiście podobają mi się również biegi z wykorzystaniem infrastruktury stadionów. Tak jak Finał Ligi Runmageddony 2019 na Stadionie we Wrocławiu. Idealne połączenie.
Runmageddon to czasami skrajne emocje, walka z samym sobą, dystansem, rywalami czy też czasami z… pogodą. Na warunki atmosferyczne niestety nie mamy wpływu. Bywały starty w dużym mrozie, deszczu, zimnym wietrze, błocie. Wtedy walka z rywalami przechodzi w walkę z samym sobą. To uczucie nie do opisania. Istny survival. Odzywają się Nasze pradawne instynkty których poprzez wygodne życie zatracamy. Na Runmageddon możemy sobie o nich przypomnieć . Pamiętajcie jedno: czasami te kilka godzin wysiłku, bólu i cierpienia jest warte świeczki. Ja sam z porażki wyciągam więcej niż z wygranej. Już nie mogę się doczekać sezonu 2022! Do zobaczenia na trasach!
Mateusz Krawiecki, Ambasador Runmageddonu