Budzą dziadka bladym świtem i do spowiedzi. Od kiedy? Dlaczego? Po co? itd. Dobrze, dobrze odpowiem.

 

 

Jesienią 2014 r po raz pierwszy usłyszałem i zobaczyłem w necie RUNMAGEDDON. Dziewięć miesięcy przygotowań i 18/07/2015 pierwszy start w RMG Rekrut Warszawa-Służewiec. Tę datę można uznać za początek moich przygód z RMG, albo jako przełom w moim żywocie. Kolejnym startem był RMG  Nocny Rekrut 05/09/2015 Sopot. Tego nie mogłem odpuścić. RMG nie jest miłością od pierwszego wejrzenia, to zaplanowana i przemyślana praca nad samym sobą.

 

Na każdym moim biegu obecny jest osobisty menago i wierny kibic zarazem - Pani Tańka - znana jako "ślubna Baba Jaga". Jest to moje jedyne rodzinne wsparcie, chociaż żona to kontrakt. Synowie - "Tato uważaj na siebie, stary jesteś." Pozostali krewni chyba zapomnieli o moim istnieniu.

 

Staram się startować jak najczęściej, niestety - ekonomia dyktuje warunki. Priorytetem jest RMG, biegi pod kątem Weterana i Korony. Warszawa obowiązkowo, uwielbiam starty w Trójmieście. Dochodzą jeszcze inne biegi terenowe, tutaj je pomijam. Drużyna, jak należy rozumieć to pojęcie? Jesteśmy częścią pewnej społeczności w sposób sformalizowany bądź "pospolitego ruszenia". POWER TRAINING - drużyna z którą przygotowywałem się do pierwszego startu, której koszulkę noszę od siedmiu lat, która zawsze jest i będzie w moim sercu. Chociaż z drużyną obecnie nie trenuję nie przynoszę jej wstydu, nigdy się z niej nie wycofałem ani nikt mnie z niej nie usunął. Na koszulce DZIADY OCR, w której również startuję jest POWER TRAINING.

 

Siódmy rok z RMG, zegara nie zatrzymam i lat mi też nie ubędzie, walczę, dobrzy ludzie pomagają, ale najważniejsza jest samodyscyplina. Jeżeli odpuszczę i wpadnę w dołek NIKT mnie z niego nie wyciągnie. Mam jeszcze kilka "biegunów" do zdobycia. Musi istnieć jakaś motywacja i źródła energii (schabowy z bigosem), małe i większe cele - dla mnie ważne. Komuś jestem obojętny, inny mnie nie lubi, komuś jestem bardzo potrzebny i to jest najważniejsze. Oprócz błota, drutów kolczastych, lin i ścianek, istnieją dłuta, noże, piły i drewno. Z tego misz masz wychodzą: kwiaty, smoki i insze potwory. Jednym słowem - rzeźbię. Są też ludzie, młodzi, którym trzeba pomóc, a to zajmuje trochę czasu.

 

 

Mam 65 lat, biegam, morsuję, pływam, na łapach pokonuję przeszkody - pogoda nie ma znaczenia. A moi leniwi rówieśnicy? "A skąd mi to wiedzieć?" Moja opinia - bo nie mają czasu, bo nigdy nie mieli czasu, bo nigdy nie chcieli mieć czasu - WOLNEGO. Wolą miękkie kanapy, seriale, kolejki do.. kolejki do.. i tony nie zawsze potrzebnych leków.

 

Jerzy Piotrowski